Bardzo zasadne pytanie, ponieważ żyjemy w czasach rozchwianych emocji, spowodowanych nachalną propagandą wojenną ze wszystkich stron. Dzisiejszy obraz Ukraińca oscyluje pomiędzy niezłomnym i szlachetnym wojownikiem o „Wolność Waszą i Naszą” a kaprawym zbójem z widłami, czyhającym na nasze kobiety i dzieci. Najprawdopodobniej z jakimiś chazarskimi korzeniami. Zależnie jakiej propagandy słuchasz.
A jacy są naprawdę? Zwyczajni. Mają ręce, nogi, nie chowają rogów pod kapeluszem ale też nie śmigają ponad drzewami w superbohaterskich trykotach.
Opowiem co przydarzyło mi się we Lwowie, czyli na naszych kresach wschodnich, dotkniętych najbardziej polsko-ukraińskimi animozjami. Mając dzisiejszą wiedzę, wtedy bym tego uniknął, ale się zdarzyło.
Był, a może nadal istnieje, lokal gastronomiczny – Deruny i Piwo. Wspomniane deruny to placki ziemniaczane i jak moje dzieciaki to zobaczyły to oczywiście nabrały ochoty na to danie. Pomyślałem, że skoro maja także piwo, to możemy tam wejść.
Usiedliśmy, przyszedł kelner, złożyliśmy zamówienie i zacząłem się rozglądać po otoczeniu. Okazało się że to lokal fanów Bandery i 14 Dywizji Waffen SS-Galizien, pełen historycznych pamiątek, sztandarów i trofeów.
Co zrobić? Z jednej strony otoczenie ch...we, ale z drugiej jakby to wyglądało, gdybym wyszedł? Że Polak spie...la przed Ukraińcami?
I wiecie co? Było najnormalniej w świecie. Zamówienie zostało zrealizowane, skonsumowane i to bez jakichś wrogich szeptów i spojrzeń. Banderowski kelner, zamiast wylać mi piwo na głowę, po prostu postawił go przede mną. Choć może do niego napluł, jak nie widziałem …
O bardziej oddalonych od Polski rejonach Ukrainy, nawet nie piszę. W Kijowie, Żytomierzu i na Krymie ten konflikt polsko-ukraiński to egzotyka o której do momentu wybuchu wojny większość ludzi nie słyszała.
I żeby było jasne. Nie wybielam i nie relatywizuje zbrodni na Wołyniu.